Vademecum turysty górskiego
Tekst vademecum, nie był pisany, z myślą o tych turystach, którzy od lat turystykę górską uprawiają; nasze góry przemierzyli wzdłuż i wszerz i niejednego już na szlaku doświadczyli. Adresowany jest głównie do tych, co wycieczki w góry podejmują okazjonalnie, albo bakcyla turystyki górskiej połknęli dopiero niedawno, a pragną wiadomości o górach i turystyce górskiej pogłębiać i uzupełniać.
Teksty tu publikowane, to część z tekstów zawartych w wydanej przez PTTK "Kraj" w roku 1988, książce Jerzego Gajewskiego, pod tym właśnie tytułem; a dziś przez autora odkurzone i w pewnych niewielkich fragmentach zaktualizowane.
Tylko w niewielkich, bo zasady którymi kierujemy się, przygotowując wycieczkę górską się nie zmieniły. Zmieniła się za to odzież, sprzęt turystyczny, mapy czy też możliwości zaprowiantowania.
Najważniejsze pozostało - wędrujmy bezpiecznie, ceńmy i chrońmy nasze góry, tak aby następne pokolenia mogły je przemierzać naszymi śladami, jak my dzisiaj chodzimy szlakami Wincentego Pola, Seweryna Goszczyńskiego, Tytusa Chałubińskiego, Mariusza Zaruskiego i wielu, wielu innych.
A więc - do zobaczenia na szlaku!
Zanim wyruszysz w góry
Mieszkaniec miejscowości położonej niedaleko od gór traci na dojazd do nich 1-3 godzin. Natomiast mieszkańcy Polski północnej czy centralnej skazani są na wielogodzinną podróż czy to samochodem lub pociągiem...
Oj, ten dojazd...
Wielu z nich wyjeżdża w góry na weekendy; aby wykorzystać czas do maksimum, podróżują więc często nocą, w tym - jeśli jest taka możliwość - w wagonie sypialnym lub z miejscami do leżenia, np. z piątku na sobotę. Jest to rozwiązanie do przyjęcia, jeśli jedzie się pociągiem bezpośrednim i... sypia się dobrze w pociągu. Natomiast całonocna jazda na siedząco, albo nieprzespana noc w slipingu oznaczają, że nazajutrz nie powinniśmy planować forsownej wycieczki; zapewne zmęczenie i niewyspanie da o sobie znać już w godzinach południowych.
Samochód zrewolucjonizował turystykę górską - nie trzeba już studiować kolejowego czy autobusowego rozkładu jazdy, nie ma problemu z dostaniem się do przepełnionego autobusu, ale... do samochodu jesteśmy niejako przywiązani. Punkt, gdzie go zaparkujemy jest zarówno miejscem startu jak i powrotu z wycieczki, a więc zmuszeni jesteśmy planować trasę wycieczki w formie pętli, albo musimy wracać tym samym szlakiem, czego na ogół turysta górski nie lubi.
Baza, albo... dźwiganie
Jeśli wybieramy się na wakacje do miejscowości podgórskiej, to zakładamy tam bazę wypadową i stąd wyruszamy na wycieczki. Jeśli zakładamy, że będziemy podejmować wycieczki tylko sporadycznie, na przeciąg 1-2 dni, to wystarczy zabrać niewielki plecak i podstawowy ekwipunek. Podobnie niektórzy turyści lubią dotrzeć na kilka dni do jednego schroniska, skąd robią 1-dniowe wypady na okoliczne szczyty. W takim wypadku zabranie dwu plecaków - "bazowego" i "szturmowego" jest w pełni uzasadnione. Gdy jednak ruszamy na wielodniową wędrówkę od schroniska do schroniska musimy mieć ze sobą dobrany ekwipunek i jesteśmy skazani na jego noszenie.
Planowanie
Skoro jesteśmy już u stóp gór wycieczkę trzeba zaplanować w szczegółach. Wypada się zastanowić dokąd i na jak długo się wybieramy i wtedy wyznaczamy trasę, a więc drogi dojściową w głąb gór, podejściową i zejściową. Musimy rozważyć korzystne kierunki marszu i ocenić towarzyszące warunki, np. pogodowe. W naszych, stosunkowo łatwych górach problem "taktyki działania" sprowadza się w praktyce do wyboru szlaku, określenia czasu marszu, wyznaczenia ewentualnych punktów noclegu (schronisko, miejscowość, biwak) i co musimy ze sobą zabrać. Jednakże w górach zagranicznych i wysokich warto owej "taktyce" poświęcić o wiele więcej uwagi.
Mapa
Planowanie rozpoczynamy od przestudiowania mapy. Bez mapy, zwłaszcza przy słabej znajomości wybranego pasma górskiego (a i przy dobrej lepiej o tym nie zapominać) trudno w ogóle jakąkolwiek trasę wybierać. Studiowanie napisów na drogowskazach przy znakowanych ścieżkach nie rozwiąże problemu.
Niekiedy początkującym turystom o wiele łatwiej zorientować się w terenie przy pomocy map panoramicznych, ale te przechodzą już do historii, wypierane przez coraz lepsze "normalne" mapy w skali 1:50 000. Pozostaną więc jedynie panoramy zawieszone na ścianach w niektórych schroniskach PTTK... Doświadczony turysta posługuje się zwykle mapą turystyczną, na której naniesiony jest przebieg szlaków znakowanych oraz symbole ważniejszych obiektów turystycznych i rekreacyjnych oraz krajoznawczych. Wybór szlaku zależy oczywiście od punktu wyjściowego i docelowego; wyszukujemy interesujące nas punkty: szczyty, przełęcze, schroniska, doliny. Z mapy wnioskujemy dokąd możemy dojechać, jak duże odcinki mamy do pokonania. Takie wędrowanie "palcem po mapie" daje wstępne pojęcie o interesującym nas terenie i godne jest polecenia.
Jednakże z mapy nie zawsze wynika (aczkolwiek szereg wydawnictw zaczęło wprowadzać tego typu informację), ile czasu zużyjemy na pokonanie trasy, toteż warto przeczytać jej opis w przewodniku. Jeżeli z jakiegoś powodu nie możemy sięgnąć po przewodnik, a z mapy nie możemy zorientować się, przynajmniej pobieżnie, w odległościach i czasie marszu, to pozostaje jeszcze regulamin Górskiej Odznaki Turystycznej (GOT) PTTK. Trudno uogólniać, ale 10 punktom do GOT przy podchodzeniu odpowiada trasa, którą przyjdzie nam pokonać mniej więcej w 2 godziny.
Odległości
W górach nie należy określać odległości w kilometrach., ale operować wyłącznie czasem marszu. Co prawda w niektórych krajach spotkamy drogowskazy z podaną odległością, ale w górach wyższych i o znacznych wysokościach względnych (a wiec mierzonych np. od podstawy szczytu do jego wierzchołka) będzie to informacja niepełna., niekiedy myląca. W wysokich górach często przychodzi pokonać licząca przeważnie kilkaset metrów różnicę wzniesień pnąca się stromo ścieżką. W takim wypadku podana odległość w kilometrach i rysunek przebiegu szlaku na mapie nie odzwierciedlają stanu faktycznego. Pomocą jest oczywiście umiejętność czytania mapy, a zwłaszcza ocena przebiegu warstwic.
Minuty, godziny, dni...
Czas marszu podawany w przewodnikach (zawierają zwykle opisy wszystkich szlaków znakowanych i ważniejszych nieznakowanych), na niektórych mapach i na drogowskazach podawany jest z myślą o przeciętnym turyście. Toteż niejeden wprawny piechur przejdzie dany odcinek szybciej, niż to wynika z informacji. Gdy jednak turysta idzie spokojnym krokiem, ogląda widoki, fotografuje itp., to czas marszu może być nawet nieco dłuższy od opisanego. Nie dotyczy to jednak przewodników wysokogórskich, taternickich, w których podawane są wyłącznie czasy marszu, i to szybkiego, dla bardzo wprawnych turystów.
Trzeba też zwracać uwagę na różnicę czasu podejścia i zejścia tym samym szlakiem. Na niektórych szlakach wysokogórskich czas zejścia będzie zdecydowanie krótszy od czasu podejścia, zwłaszcza jeśli turyści schodzą w dół szybkim krokiem, pokonując na stromych zboczach przede wszystkim różnicę poziomów, a nie odległość. Natomiast w niższych górach, w górach o długich grzbietach, liczyć się trzeba z tym, że różnica czasu podejścia i zejścia nie będzie duża.
...
Warto zorientować się też, jak wygląda zagospodarowanie turystyczne danego pasma górskiego. Góry, nawet niskie, górom nierówne. Wystarczy wspomnieć, że np. Beskid Niski, a więc pasmo znacznie ustępujące wysokością innym naszym górom, właśnie na znaczne odległości i brak bazy noclegowej uchodzi powszechnie za teren "dziki" i dość trudny - w przeciwieństwie np. do znacznie wyższego, ale zagospodarowanego Beskidu Śląskiego.
Taktyka ale nie bojowa...
Wybór szlaku zależy też często od indywidualnych upodobań i przyzwyczajeń. I tak, jedni wolą podchodzić do góry stosunkowo łagodnie, jednostajnie, choć dość długo; inni wędrują dnem doliny po niemal płaskim terenie jak najdłużej, po czym krótko lecz stromo pną się na grzbiet. Jedni wolą schodzić w dół równomiernie, łagodnie opadającym ramieniem czy grzbietem górskim, inni zbiegają szybko w dół stromą ścieżką. Trudno oceniać, która z tych metod jest lepsza, jest to sprawa indywidualnego wyboru, ale w razie załamania pogody szybkie zejście do doliny na pewno będzie rozwiązaniem korzystnym.
W górach wyższych, trudniejszych, taktyka działania sprowadza się do tego, aby z doliny najpierw podchodzić w stronę przełęczy (obniżenia grzbietu), a z niej dopiero podchodzić w stronę otaczających szczytów. Inne, bezpośrednie - wprost w górę prowadzące - drogi podejściowe są na ogół mozolne, a np. w górach skalistych dla przeciętnego turysty mogą być wręcz niedostępne.
Niedoceniana - aklimatyzacja
Aklimatyzacja, to zagadnienie mało znane przeciętnym turystom górskim. Przejazd z nizin w stosunkowo niewysokie Beskidy czy Sudety, to sprawa pokonania tylko kilkuset metrów różnicy wzniesień. Inaczej jest jednak, gdy wyjeżdżamy w wyższe góry, w naszych warunkach - w Tatry. Organizm nasz przystosowuje się do nowych warunków blisko 2 tygodnie, a w górach wysokich jeszcze dłużej. I chociaż turyście żal każdego dnia urlopu, to jednak - zwłaszcza jeśli jest mieszkańcem nizin - powinien pierwsze 2 dni w górach poświecić na aklimatyzację i ograniczyć się do krótszych wycieczek. Gwałtowny przeskok z nizin w góry wysokie może być powodem gorszego samopoczucia, zmęczenia, a nawet poważniejszych dolegliwości. Objawy te nie mają oczywiście nic wspólnego z normalnym zmęczeniem, jakie odczuwać można po powrocie z górskiej "wyrypy". A trzeciego dnia wędrówki u wielu osób może wystąpić kryzys (ból mięśni, niechęć do dalszej wędrówki itp.), który trzeba zwalczyć podejmując nawet krótką wycieczkę.
_______________________
*) - Wg J.W. Gajewski, 1988, Vademecum turysty górskiego, Wyd. PTTK "Kraj", Warszawa-Kraków.
Z kim w góry
Organizując wyjazd na wycieczkę dobieramy uczestników w zależności od czasu jej trwania i rejonu działania, natomiast przebywając w grupie musimy wybierać trasę marszu pod kątem możliwości osób nam towarzyszących.
Dzieci
Dzieci na ogół bardzo chętnie wyruszają na wycieczka górską. Jest to dla nich atrakcja, pachnie przygodą, daje satysfakcję, ale trzeba pamiętać, że 3-4-godzinna wędrówka, to dla nich bywa już poważna wyprawa. Co gorzej, dzieci nie zdają sobie sprawy z trudów i nie potrafią racjonalnie rozkładać sił - po euforii swobody występuje u nich znużenie i zmęczenie, aczkolwiek odpoczynek dość prędko regeneruje ich siły. A jednak zbyt forsowny wysiłek może młodemu adeptowi turystykę górską obrzydzić, a także może nie być obojętny dla zdrowia. Należy zatem zaplanować liczne odpoczynki oraz atrakcje, np. związane z gotowaniem posiłku, paleniem ogniska itp. Nie zapominajmy też, że skala otoczenia jest przez dzieci inaczej odbierana, niż przez dorosłych: każde podejście może być strome, kamienie na ścieżce przybierają rozmiary głazów, a każdy pokonany kilometr, to juz szmat drogi. Toteż podejmując wycieczkę górską w towarzystwie dzieci lepiej zrezygnować z wszelkich własnych ambitnych planów dokonania odległych przejść lub trudniejszych wejść na szczyty.
Dzieciom towarzyszącym nam na wycieczce warto od początku zaszczepiać zasady prawidłowego chodzenia po górach. Zazwyczaj dziecko jest zachwycone idąc ze "swoim" (oczywiście lekkim) plecakiem. Również ubiór małego turysty nie powinien zbytnio odbiegać od stroju dorosłych. Ten warunek nie zawsze jest łatwy do spełnienia. Przykładowo, stopa dziecka rośnie szybko, a zakup nowych butów turystycznych co rok czy dwa może zachwiać budżetem rodziny o turystycznych ambicjach.
Można w górach spotkać i takich turystów, którzy wędrują z zupełnie małymi dziećmi, nosząc je w specjalnych nosiłkach. Druga osoba - ojciec lub matka - niesie wówczas duży plecak, w którym muszą się znaleźć rzeczy obojga rodziców i dziecka.
Samotnie
Niektórzy lubią wędrować po górach samotnie. Turysta taki sam decyduje o swych krokach, zatrzymuje się gdzie i kiedy chce. Dostrzega wiele szczegółów, które podczas marszu w grupie umykają uwadze. Nikt go nie pogania, nie musi dostosowywać się do tempa marszu współtowarzyszy - jednym słowem niczym nie jest skrępowany. Własnymi ścieżkami kroczy też turysta, który ma specjalistyczne zainteresowania, związane np. z etnografią, botaniką, zabytkowym budownictwem itp. Jeśli ktoś lubi fotografować, także woli chodzić samotnie. Istnieją wreszcie turyści, którzy wyruszają w góry samotnie, bo w ten sposób wypoczywają, odrywają się od codziennego zgiełku, chcą być z górami i otaczającą przyrodą sam na sam.
Ale jeśli turysta samotnie wędruje przez tereny odludne, poza znakowanym szlakami i ulegnie nawet drobnemu wypadkowi, skazany jest wyłącznie na własne siły, ewentualnie na przypadkową pomoc, a na to nie zawsze można liczyć. Nawet telefon komórkowy niewiele pomoże, jeśli w danej partii górskiej nie będzie zasięgu sieci telefonii. Zatem jednym z kanonów turystyki górskiej jest zasada niepodejmowania samotnych wędrówek. A jeśli tak, to czy w ogóle można po górach chodzić samotnie?
Generalnie: samotnych wędrówek podejmować nie należy. Nie powinni tego robić zwłaszcza ci, którzy w turystyce górskiej są nowicjuszami lub nie znają dobrze topografii rejonu górskiego, w jaki się mają zamiar udać. I nie ma co kierować się - fałszywą w tym przypadku - ambicją lub lekceważyć stosunkowo niewielką wysokość naszych gór; można w nich również skutecznie zabłądzić, zwłaszcza, że wiele szczytów jest zalesionych i w terenie nie ma żadnego punktu odniesienia. Przeto tylko bardzo wprawni turyści mogą podejmować wycieczki górskie w pojedynkę, ale wówczas należy chodzić po szlakach znakowanych, bardziej uczęszczanych.
Grupowo
Zbyt liczne grupy wycieczkowe są w górach również niewskazane, a nawet uciążliwe dla samych uczestników. Kolumna turystów rozciągających się długim "wężem" na szlaku rozbija się zazwyczaj na mniejsze grupki, co wynika nie tylko z różnej kondycji, ale także zainteresowań uczestników wycieczki - jedni czekają na drugich, opóźniając marsz. Niekiedy jednak nie ma wyboru i skazani jesteśmy na wycieczkę w dużej grupie. Jeśli uczestnicy zaliczają się do bardziej wprawnych turystów, lepiej dokładnie poinformować ich którędy przebiega trasa wycieczki i wyznaczyć czas oraz miejsce wspólnej zbiórki. Wycieczka podzieli się wówczas na mniejsze grupki, które iść będą w pewnym oddaleniu nie czekając na siebie, przez co zbiorowa wycieczka nabierze bardziej "kameralnego", indywidualnego charakteru, a o to w dużej mierze przecież chodzi. Ale trzeba pamiętać wówczas o punktualnym przybyciu na zbiórkę; inaczej inni będą na nas czekać.
Jak więc widzimy, wędrowanie zarówno w zbyt dużej grupie, jak i samotnie ma swoje złe strony. Doświadczenie uczy, że grupy powyżej 6 osób są juz dość hałaśliwe, niekiedy mało operatywne (zwłaszcza na szlakach wysokogórskich, gdzietempo marszu spada, a przejścia bywają wąskie lub eksponowane). Duża grupa ma też więcej trudności ze znalezieniem noclegu. Warto więc przed wyruszeniem w góry "całą bandą" zastanowić się, czy wędrówka w grupie 4-6 osób nie będzie przyjemniejsza.
Bardzo ważne...
Przed wyruszeniem w góry każdy turysta powinien poinformować gospodarza schroniska, domu wypoczynkowego itp. lub osoby najbliższe, dokąd, w jaki rejon się wybiera i określić szlaki, którymi zamiesza wędrować, gdzie zamierza nocować itd. A potem - co jest bardzo ważne - nie zmieniać trasy marszu. Ileż to razy ratownicy górscy poszukujący zaginionego turysty znajdowali go w zupełnie w innym rejonie, niż zgłosił to przed wyjściem w góry.
Dobieramy się...
Jeśli mamy możliwość doboru towarzyszy wędrówki, to warto kierować się ich predyspozycjami i kondycją fizyczną - im bardziej wyrównany pod tym względem skład, tym łatwiej i przyjemniej będzie wędrować, mniej będzie nieprzewidzianych postojów itp. Należy też zwrócić uwagę, by osoby, które z nami wyruszają były odpowiednio ubrane i wyposażone, w przeciwnym bowiem przypadku należy liczyć się z nieprzewidzianymi "atrakcjami" na trasie.
Rajdowo
W naszym kraju przez wiele lat dużą popularnością cieszyły się rajdy, złazy i zloty turystyczne, organizowane przez różne stowarzyszenia, głównie przez PTTK. Imprezy te miały służyć idei propagowania turystyki, zresztą nie tylko górskiej. Organizatorzy rajdu zapewniają uczestnikom noclegi, przewodnictwo, posiłek na zakończeniu imprezy, ubezpieczenie, pamiątkowe odznaki itp. Na rajdy wyruszają przeważnie drużyny zgranych kompanów, nierzadko z gitarą, bo takim wędrówkom towarzyszą śpiewy i niejedną piosenkę wylansowano właśnie przy ognisku, a turystyczne śpiewniki cieszyły się zawsze wzięciem.
Dziś popularność i ranga rajdów spadła, tym bardziej że cel tych imprez - popularyzacji turystyki - został już osiągnięty, a sami turyści coraz częściej zaczynają poszukiwać możliwości indywidualnego wędrowania. Organizowane dziś rajdy mają więc charakter imprez środowiskowych, klubowych, a liczba uczestników jest coraz bardziej ograniczana.
Notabene słowo "rajd" nie wszędzie znaczy to samo. Np. w krajach alpejskich rajd przez góry podejmuje mała grupka wytrawnych turystów, pieszych lub narciarzy. Jest to zawsze impreza wielodniowa związana z pokonaniem wieloetapowej i na ogół trudnej trasy. Przykładem są wielodniowe przejścia narciarskie, zwane "haute-route" lub "Hochturen", z których do klasycznych zalicza się trasę z Chamonix doZermatt.
...
Idąc na wycieczkę trzeba pamiętać, że czeka nas wysiłek fizyczny i trudy marszu, a w schronisku nie należy spodziewać się hotelowych wygód. Nie proponujmy wycieczki i nie "uszczęśliwiajmy" nią osób, które wycieczką nie są zainteresowane, o czym się szybko przekonamy: najpierw będą miały liczne wątpliwości, potem się okaże, że nie mają w czym iść - ani butów, ani wiatrówki. A potem, w drodze, zacznie się narzekanie, a to że plecak ciężki, że ścieżka błotnista i stroma, a w ogóle to okropnie daleko (standardowe pytanie: daleko to jeszcze?)...
Nie oznacza to jednak, że nie należy proponować wycieczki osobie, która z jakiegoś powodu turystyki górskiej dotychczas nie uprawiała - każdy z nas idzie kiedyś w góry po raz pierwszy. Jednak zapraszajmy tylko chętnych, tych którzy sami deklarują chęć wybrania się z nami na wycieczkę.
_______________________
*) - Wg J.W. Gajewski, 1988, Vademecum turysty górskiego, Wyd. PTTK "Kraj", Warszawa-Kraków.
Formy górskiego terenu
Przeciętny turysta górski, nawet początkujący, doskonale wie co to jest dolina, szczyt, przełęcz. Gdy jednak sięgnie po górski przewodnik, a zwłaszcza po książkę o tematyce alpinistycznej, spotka się z nie zawsze znaną terminologią.
Niektóre z tych terminów należą do żargonu turystycznego czy alpinistycznego, inne mają pochodzenie ludowe, gwarowe, a jeszcze inne są zapożyczeniami z języków obcych. W górach wysokich i w terenach skalnych niemal każda forma terenu ma swe określenie. Toteż warto zapoznać się z ważniejszymi terminami, tymi, z którymi turysta górski spotka się częściej.
Doliny, kotły, grzbiety...
Z terminem dolina łączą się często określania typu : walna, główna, boczna, wisząca, aczkolwiek dolina walna jest równocześnie główną, a dolina boczna, bywa często dolinka wiszącą. Dolina walna (np. Dolina Bystrej w Tatrach) biegnie od podnóża pasma górskiegoaż po główny grzbiet, stanowiący często wododział. Z kolei dolina główna to taka, d której uchodzą mniejsze doliny, boczne. I wreszcie dolina wisząca, spotykana w górach polodowcowych, jest dolina boczną zawieszona nad doliną główną i odciętą od niej skalnym progiem (np. Dolina Buczynowa ponad Doliną Roztoki w Tatrach).
Górne partie lodowca lub polodowcowy kocioł otoczony jest na ogół z trzech stron skalnymi ścianami, stanowiący zwykle najwyższe piętro doliny, zwane cyrkiem lub karem. W dolinie polodowcowej wgłębienie karu wypełnione jest skalnym rumowiskiem i często wodą, która tworzy w tych miejscach jeziora górskie (w Tatrach i Karkonoszach zwane stawami). Zamykaje próg skalny zwany ścianą stawiarską, przez która przelewają się wody jeziora tworząc niekiedy malownicze wodospady (do takich należy Siklawa, największy w polskich Tatrach).
Sylwetka grzbietów górskich bywa urozmaicona. Często skalisty grzbiet, zwany granią, jest poszarpany i tworzy turnie, igły, kopy, a między nimi siodła, przełęcze, karby, szczerby i szczerbiny. Boczne granie i grzędy skalne zakończone bywają uskokiem, urwista kazalnicą lub odosobnioną, lecz na ogół dość rozłożysta bulą. Tatrzańska skalna ściana, gładka i nie do pokonania dla przeciętnego turysty, charakteryzuje się rzeźbą, która pozwala alpiniście wyszukać podczas wspinaczki punkty oparcia - chwyty i stopnie. W rzeźbie tej wyróżnia się kominy, rynny, rysy, platformy, półki, galerie, płasienki, zachody (poziome lub ukośne) itp. Z niektórymi z tych terminów spotkać się można nie tylko w przewodniku taternickim (np. Tatry Wysokie W. H. Paryskiego), ale i w turystycznym.
Percie, piargi, żleby
Turysta wędrujący szlakami tatrzańskimi spotka się z percią, piargami i żlebami. Percią nazywana jest wąska ścieżka, wydeptana niekiedy przez owce, a nawet kozice, miejscami zanikająca, przy czym nazwa ta wywodzi się z nazwy gwarowej górali podhalańskich. Również słowo piarg ma podobne pochodzenie, a oznacza usypisko głazów i okruchów skalnych spadających z górujących ścian skalnych . Piargi widoczne są przede wszystkim w żlebach, u stóp ścian, w dolinach. Piargi zalegające w stromych żlebach łatwo obsuwają się pod butami turysty; jest to tzw. piarg ruchomy. Piarg gromadzący się w dolnej części żlebu tworzy często charakterystyczny trójkątny stożek usuwiskowy, zaś piargi spotykane na dnie dolin przybierają niekiedy znaczne rozmiary (bywają głazy kilkumetrowej wysokości) i nazywane są złomiskami.
Żleb to rodzaj skalnego, stromego koryta, wypełnione go piargiem oraz - nawet w lecie - śniegiem, opadającego stromo po stokach gór. Żleby oddzielają zwykle sąsiadujące szczyty, opadają z przełęczy (nierzadko liczą kilkaset metrów długości), a mniejsze i węższe rozcinają skalne ściany tworząc wspomniane rynny i kominy.
Hale, polany, przysłop...
Wśród turystów górskich słynne są panoramy roztaczające się z niektórych hal i polan górskich (np. z Rusinowej Polany na Tatry Słowackie i Dolinę Białej Wody). Hala obejmuje tradycyjnie tereny pasterskie, a więc jest pojęciem szerszym, niż przyjmuje się potocznie i może obejmować nawet całą dolinę. Mimo więc, że hala kojarzy się zwykle z terenem, na którym stoją szałasy i szopy pasterskie, w rzeczywistości obejmuje obszar o wiele większy. Natomiast polana, w góralskiej gwarze, oznacza łąkę śródleśna lub część hali, na której kosi się trawę. Niektóre polany nazywane są równią (niekiedy zdrobniale rówienką), ale nie każda polana jest równią, to bowiem oznacza obszerne wypłaszczenie na dnie doliny, niekiedy na zboczu. Przysłopy (np. Miętusi w Tatrach) oznaczają z kolei bardzo szerokie, trawiaste siodła w grzbiecie górskim, które nierzadko są terenem wypasowym i gdzie niekiedy można jeszcze spotkać pasterska zabudowę. Bieszczadzkie połoniny natomiast, to nic innego jak lokalna nazwa hal górskich w Karpatach Wschodnich (nie zapominajmy, że wypasało się na nich bydło). Beskidzkie roztoki wreszcie, to miejsca często zalesione i pocięte licznymi parowami, gdzie spływające ze zboczy strumienie łączą się tworząc główny potok.
Lodowiec?!
Na koniec kilka zdań warto poświecić lodowcom., chociaż nie spotkamy ich w naszych górach. Tworzą się w najwyższych piętrach dolin (karach), powyżej granicy wiecznego śniegu, a więc tam gdzie śnieg nie topnieje. Pod wpływem warunków atmosferycznych, w miarę upływu czasu śnieg ulega metamorfozie i zlodowaceniu. Naciskany przez kolejne masy śniegu i lodu zsuwa się wolno w dół doliny. Wszędzie tam, gdzie dno doliny tworzy progi - lodowiec załamuje się, a na jego powierzchni tworzą się pęknięcia, szczeliny o głębokości kilkudziesięciu i więcej metrów, ciągnące się nieraz setki metrów. W dolnej części "języka" lodowca szczeliny są widoczne, w górnej natomiast zakrywa je zalegający śnieg, co stwarza poważne zagrożenie dla alpinistów. Nad szczelinami tworzą się tzw. mosty śnieżne; jeżeli ich grubość jest wystarczająca, a śnieg odpowiednio twardy - można po nich przechodzić i przekraczać szczeliny.
Wolno płynący lodowiec tworzy również szczelinę w miejscu, gdzie styka się z bocznymi stokami; jest to tzw. szczelina brzeżna. W rejonie, gdzie "język" lodowca załamuje się, lód tworzy fantastyczne formacje w postaci brył, piramid i bloków, zwane serakami. Przednia część lodowca, zwana czołem, dociera do punktu w dolinie, gdzie lód topi sie tworząc rwący potok, pcha przy tym i wyrzuca przed siebie głazy tworząc morenę czołową (przednią) i moreny boczne. W górach polodowcowych pozostają po nich nie tylko "wyrzeźbione" doliny, ale także "nasypane" moreny.
_______________________
*) - Wg J.W. Gajewski, 1988, Vademecum turysty górskiego, Wyd. PTTK "Kraj", Warszawa-Kraków.
Na szlaku
Znakowane szlaki turystyczne rozpoczynają się lub przebiegają zwykle przy stacjach kolejowych i przystankach autobusowych. Bywa jednak, że wieś ciągnie się kilka kilometrów doliną, dzieli się na "górną" i "dolną", na "wyżnią" i "niżnią" i wtedy w takiej miejscowości jest kilka przystanków. Warto spojrzeć na mapę i zorientować się, na którym należy wysiąść...
W dolinie posuwamy się na ogół drogą leśną lub polną, wiejska, ale wiele z tych ostatnich jest juz utwardzonych. W pobliżu, równolegle do drogi, płynie zwykle potok, mijamy często pojedyncze zabudowania w górnej części doliny, np. leśniczówkę, po czym droga zaczyna się wspinać na otaczające stoki. Szlak turystyczny w zależności od tego, którędy droga biegnie dalej, albo prowadzi wspólnie z nią, albo odbiega i wiedzie jako ścieżka .
Tempo, krok, oddech...
Ludzie gór poruszają się w górach wolno. Na podejściach stąpają równomiernym krokiem, tym wolniejszym, im wyższe są góry. Oczywiście ma to głównie znaczenie w górach wysokich, gdzie na tempo marszu wpływa wysokość, rozrzedzone powietrze itp. nie mówiąc juz o technicznych trudnościach związanych z pokonywaniem lodowców i dróg skalno-lodowych, ale zasada spokojnego i równomiernego kroku obowiązuje turystów także w niższych górach. Podchodząc w ten sposób pokonujemy dystans szybciej niż "zrywami" i mniej się męczymy. Podchodząc co jakiś czas warto się zatrzymać i obejrzeć za siebie, by ocenić przebyta drogę.
W dolinie idziemy niemal jak po terenie płaskim, a więc dość swobodnie i szybkim krokiem. Gdy droga lub ścieżka zaczyna się robić stroma musimy zwolnić i radykalnie zmienić rytm marszu. Niekiedy podejście trwa kilka godzin i turysta musi tak gospodarować siłami, aby z jednej strony nie dopuścić do zadyszki i nadmiernie przyśpieszonego tętna, a z drugiej - co ważne - aby zachować siły na drogę zejściową i powrót.
Im bardziej strome staje się podejście, tym bardziej należy skracać krok. Stawiamy więc niewielkie kroki, ale - co ważne - stale w tym samym rytmie, zdecydowanie przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Jeśli robi się nam gorąco, to albo jesteśmy zbyt ciepło ubrani, albo trzeba jeszcze zwolnić. Najbardziej męczy stawianie nieregularnych kroków, zwłaszcza pryz pokonywaniu różnego rodzaju stopni. Znając własny rytm marszu i długość kroku należy za każdym razem tak wybierać miejsce oparcia stopy, aby nie był to krok zbyt wydłużony, co niekiedy łączy się z rozłożeniem jednego "normalnego" koku na dwa krótsze. Poza tym przy podchodzeniu można nieco poluźnić sznurowanie butów.
Błoto, rumosze, płaty...
W niższych górach przychodzi nieraz ścieżka błotnistą i tak już rozdeptaną, że - zwłaszcza po deszczu - jej powierzchnia jest śliska; błoto nabija się w rowki protektora, tworzy z wibramem równą warstwę i ten przestaje "trzymać". W takim przypadku wypatrujemy jakiegoś obejścia i schodzimy ze ścieżki, stąpamy po trawie na obrzeżu (mieszanina trawy z błotem jest mniej śliska), co oczywiście - niestety - powoduje z czasem rozdeptywanie ścieżki. But z wibramową podeszwą nie zawsze "trzyma" na stwardniałym śniegu i lodzie. Nic więc dziwnego, że turystom odradza się wchodzenia na płaty śniegu (latem śnieg jest twardy, zlodowaciały), bo bez odpowiedniego sprzętu (raki, czekan), zwłaszcza na stromych stokach, wejście grozi poważnym wypadkiem. Zdradliwym niebezpieczeństwem jest lód, zwłaszcza jego cienka i przeźroczysta (a zatem niewidoczna) warstwa na skale, pojawiająca się np. w godzinach porannych (po nocnym przymrozku), nie dająca żadnego oparcia stopom.
Z niepewnym stąpaniem liczyć się musi turysta pokonujący wysokogórskie żleby i piarżyste zbocza. Rumosz skalny nie jest ze sobą związany, skalne okruchy obsuwają się pod ciężarem turysty, a to grozi strącaniem kamieni (do czego nie wolno dopuścić!).Pokonując taki teren trzeba się liczyć z tym, że drobne kamyki mogą się przedostać do wnętrza buta.
A w skale...
Podchodzenie w terenie skalnym jest o wiele łatwiejsze, niż schodzenie. Wypatrujemy wówczas chwyty i stopnie. W zejściu przychodzi to o wiele trudniej, zwłaszcza na stromych odcinkach, gdy trzeba schodzić twarzą do skały (dotyczy to także ubezpieczonych odcinków szlaków). Musimy starannie wybierać punkty oparcia stopy (stopnie) i chwytów, jeśli jest to odcinek wymagający pomocy rąk. Dotyczy to wszystkich szlaków eksponowanych, także odcinków ubezpieczonych klamrami i łańcuchami. Poruszanie się w takim terenie wiąże się ze znajomością i stosowaniem tzw. zasady trzech punktów podparcia. Polega ona na tym, że można szukać nogą stopnia, a ręką chwytu tylko wtedy, jeśli pozostałe trzy kończyny (dwie ręce i noga lub dwie nogi i ręka) mają trwały i pewny punkt oparcia!
Wyszukiwanie chwytu czy stopnia nie może się wiązać z zachwianiem równowagi, w eksponowanym terenie grozi to nieszczęściem. Tylko trzy punkty podparcia gwarantują turyście utrzymanie równowagi i wyszukanie następnego, pewnego stopnia lub chwytu.
W Tatrach spotkamy odcinki szlaków biegnące przez wielkie rumowiska skalne - złomiska. Przy przechodzeniu przez nie trzeba pamiętać, że niektóre z kamiennych bloków i płyt mogą być ruchome i chwiać się po wejściu na nie, a także o tym, że wilgotny kamień bywa śliski Chybotanie lub poślizgnięcie się na takim głazie juz nieraz doprowadziło do upadku i poważnych urazów, należy więc przestrzec przed nieostrożnym przeskakiwaniem z jednego na drugi.
... i trawie
Nierzadko przychodzi nam wędrować po stokach trawiastych, bez wyraźnie wydeptanej ścieżki. Marsz przez zarośniętą polanę nie przedstawia trudności, a kołyszące się kwietne łąki dodają uroku. Starajmy się przeto wędrować gęsiego, aby jak najmniej zdeptać trawę. Lepiej tez iść skrajem polany, aby łatwiej natrafić na ścieżkę z niej odchodzącą, a we mgle łatwiej trafić na znaki szlaku. Sytuacja się zmienia w czasie deszczu: mokra trawa w krótkim czasie gotowa zamienić nasze buty w zbiorniki wody i tylko peleryna oraz getry mogą nas ustrzec przed szybkim przemoczeniem. I w tym wypadku należy iść gęsiego, aczkolwiek to idący jako pierwszy zbierze najwięcej wody.
Ścieżka górska poprowadzona jest zwykle trasą wcześniej istniejącej, użytkowanej przez pasterzy, myśliwych, drwali, a wiec prowadzi w ten sposób, aby jej pokonanie było jak najmniej męczące. Zamiast wspinać się zboczem wprost, co pociąga za sobą, na większych stromiznach, konieczność stawiania nierównych kroków lub wyższego unoszenia stopy - lepiej podchodzić zakosami. I tak też są zwykle poprowadzone ścieżki górskie. Podejścia zakosami bywają dla turysty nie tle męczące co nużące, toteż niektórzy, zwłaszcza schodząc ścinają zakosy i "przeskakują" z jednego trawersu na drugi niszcząc stok. Oszczędność czasu przy schodzeniu "na wprost" jest stosunkowo niewielka, a widok rozdeptanej ścieżki żałosny. Podchodzenie i schodzenie zakosami ma wieloletnią tradycję i uzasadnienie, toteż dokonywanie skrótów może jedynie świadczyć o braku kultury.
Szczególną uwagę należy zachować idąc zakosami w terenie piarżystym. Usuwający się kamień (co łatwo może się zdarzyć!) zagraża turystom idącym poniżej nas. Spadający kamień nabiera szybkości, w locie rozbija się na mniejsze, porywa za sobą inne kamienie i zmienia tor lotu, toteż nawet ostrzeżenie nie chroni turystów przebywających niżej przed niebezpieczeństwem.
A jesienią...
Późną jesienią w niektórych pasmach górskich, tych zwłaszcza, gdzie dominują lasy liściaste, możemy spotkać się z innymi utrudnieniem: oto niektóre zbocza pokryte są luźnymi kamieniami, te zaś pokryte są opadłymi liśćmi. Sytuacji takiej raczej nie spotkamy na ścieżce, lecz poza nią, ale w takim przypadku liście przykrywają wszelkie nierówności. Śliskie kamienie, mokre liście, niewidoczne wgłębienia i nierówności - wszystko to może sprzyjać niefortunnemu stąpnięciu.
Porządek, który nie zaszkodzi...
Idąc "gęsiego" na czele grupy powinna posuwać się osoba najsłabsza i do jej tempa marszu powinni dostosować pozostali uczestnicy wycieczki. W terenie trudniejszym, mylnym, na czele powinna się znaleźć osoba najbardziej doświadczona, zaś najsłabszy turysta - tuż za nią. Prowadzący nie tylko wybiera drogę, lecz czuwa, aby założone tempo marszu nie było zbyt forsowne dla pozostałych uczestników wycieczki. Gdy idzie większa, zorganizowana grupa prowadzący powinien ustalić porządek w kolumnie, umieszczając na przedzie (a więc tuż za sobą) osoby słabsze lub mniej doświadczone, a na końcu doświadczonego turystę. Osoba zamykająca kolumnę jest bardzo ważna. Ona gwarantuje, że nikt nie pozostał w tyle, że marsz przebiega bez zakłóceń. Nawet jeśli ktoś się zatrzyma, to zamykający musi poczekać, aż maruder dołączy do reszty.
Postoje, odpoczynki
Pierwszy krótki postój robimy po 10-15 minutach od wyruszenia. Wiele osób "zagotuje", zechce zdjąć ciepłą odzież, ktoś poprawi sznurowanie butów, ktoś inny zechce przepakować plecak itp. Podczas postoju nie siadamy; kilka minut wystarczy, aby poprawić oporządzenie i - ruszamy dalej. Następne odpoczynki zależą od kondycji turystów oraz od trudności terenu. Panuje zasada, aby postoje wypadały w miejscach widokowych, w punktach węzłowych szlaków (niekiedy bywają w takich miejscach urządzone miejsca odpoczynkowe - schrony, ławki itp). Na dłuższy postój wybieramy więc raczej miejsca zaciszne, osłonięte, położone poniżej grani. W niższych górach nieraz będą to słoneczne, widokowe polany.
Postoje trwające 10-15 minut najlepiej robić co godzinę. Staramy się wtedy nie siadać, ale zdejmujemy plecak, rozluźniamy się, niekiedy - rozgrzani podejściem - ubieramy kurtkę i spoglądamy na przebyta drogę. Dłuższy postój (co najmniej godzinny), połączony z przygotowaniem posiłku planujemy w godzinach południowych. Postój taki robimy oczywiście w miejscu widokowym; dobrze aby w pobliżu była woda.
O! już niedaleko...
W górach występują niekiedy złudzenia optyczne. Na przykład może się nam wydawać, że widoczne w dole schronisko jest już blisko i zejście do niego to kwestia krótkiego czasu; niekiedy znów, że zejście na wprost, bez znaków, będzie łatwiejsze. Jakże często takie właśnie oceny, zwłaszcza w górach skalistych, doprowadziły turystów do miejsc bez wyjścia... Podobnie przy podchodzeniu na bezleśny grzbiet -wydaje się niekiedy, że grań juz widać, że jest kilkadziesiąt kroków przed nami, gdzie stok i nieboskłon łączą się. Gdy osiągamy to miejsce okazuje się, że stok się nieco wypłaszcza, że przed nami dalszy jego ciąg i - trzeba iść dalej.
Roślinne,... przeszkody
Utrudnieniem jest pokonywanie łanów kosodrzewiny i wiatrołomów. Kosodrzewina to nie tylko piękne krzewy rosnące wzdłuż ścieżki, ale także wielometrowe twarde konary. W naszych górach ścieżki są tak poprowadzone, że nie ma potrzeby przechodzić przez pola kosówki, o tyle w górach zagranicznych (np. w bułgarskim Pirinie) może to być nieodzowne. Wtedy od razu trzeba założyć, że wycieczka będzie trwała długo.
Podobnie dzieje się w terenach objętych wiatrołomami lub zrywka drewna. Przekraczanie zwalonych pni, ich obchodzenie, powoduje, iż nadkładami drogi. Wiatrołomy i zrywka drzew sprzyjają też znikaniu drzew ze znakami turystycznymi. W takim wypadku warto przypomnieć, podobnie jak w razie zabłądzenia, należy sobie przypomnieć gdzie widzieliśmy ostatni znak, a nawet do niego powrócić i od tego miejsca poszukiwać dalszej drogi.
O zmroku i po ciemku...
Ścieżka i znaki są po zmroku źle widoczne, toteż po zachodzie słońca nie należy wędrować. Pamiętajmy schodząc z gór, że gdy na szczytach świeci jeszcze słońce, to w dolinach jest już ciemno! Ale zawsze może się zdarzyć sytuacja, że zmrok zaskoczy nas w górach, a latarka okaże się przydatna . Dobrze jeśli idziemy za żółtymi znakami - są one lepiej widoczne. Natomiast jeśli idziemy szlakiem za znakami w kolorach zielonym i niebieskim, to trzeba uważać na rozwidleniach: po ciemku, nawet w świetle latarki barwy te upodobniają się.
Lepiej schodzić czy podchodzić?
Wśród wielu turystów panuje pogląd, że schodzenie jest łatwiejsze od podchodzenia. Być może w terenie lekko opadającym, na krótkim odcinku tak jest, ale poza tym bywa równie uciążliwe jak podejście, tyle tylko, że przy podchodzeniu bardziej pracuje serce, a przy schodzeniu - nogi, a zwłaszcza kolana. Podczas schodzenie należy elastycznie przenosić ciężar ciała amortyzując wszelkie nierówności terenu. Kolana, lekko ugięte, pracują jak sprężyny. Na stromych stokach schodzenie wymaga wysiłku, a jeśli trwa dłużej, nogi odczują to wyraźnie. No i należy starannie wybierać stopnie, aby dać pewne oparcie stopie.
Aby skrócić sobie czas zejścia, niektórzy turyści zbiegają. Chociaż trzeba kroki stawiać bardzo szybko (drobić) i bardzo uważać na żwirowej ścieżce lub śliskich kamieniach, ten sposób schodzenia ma swoich zwolenników. Jednakże ze zbiegania należy absolutnie zrezygnować na szlakach wysokogórskich. Nawet niewielkie obsuniecie się nogi może nie tylko spowodować upadek turysty, ale także strącanie kamieni na niżej idących.
To właśnie podczas schodzenie najdotkliwiej odczuwa się brak właściwego obuwia turystycznego. Noga "nie trzyma" na ścieżce, stopa przesuwa się do przodu w bucie i "dobija" palcami, co stwarza znakomitą okazje do otarć i tworzenia się pęcherzy. Przed rozpoczęciem schodzenia należy więc dociągnąć sznurowadła buta, a by górna część cholewki dobrze trzymała nogę w kostce i na podbiciu.
I jeszcze jedna uwaga: nie schodzimy z rękami w kieszeniach, upadek jest wtedy bardzo przykry, a leżącego turystę jeszcze "dobije" plecak.
Najważniejszy - rozsądek!
Być może niejedna z powyższych rad i uwag może wydawać zbyt błaha lub oczywista, mało ważna, ale w praktyce właśnie szczegóły decydują o bezpiecznymi przyjemnym wędrowaniu. Warto niekiedy wiedzieć z jakimi sytuacjami można się w górach spotkać; a resztę dopowie doświadczenie (a nabiera się go dość szybko, czasie kilku wycieczek) i rozsądek.
_______________________
*) - Wg J.W. Gajewski, 1988, Vademecum turysty górskiego, Wyd. PTTK "Kraj", Warszawa-Kraków.
Trudności szlaku
Na temat trudności szlaków nie znajdziemy przeważnie informacji w przewodnikach czy informatorach. Wyjątek stanowią przewodniki po Tatrach (T. Zwolińskiego i J. Nyki), w których zwraca się uwagę czytelnika na trudniejsze, a zwłaszcza eksponowane odcinki szlaków.
Nie znajdziemy więc informacji o trudnościach na drogowskazach przy szlakach beskidzkich czy sudeckich, ale w Tatrach znajdziemy ostrzeżenia przy wybranych szlakach wysokogórskich. Mimo, że przeciętnemu turyście niektóre znakowane szlaki tatrzańskie mogą się wydać trudne, to trzeba pamiętać, że w skali taternickiej należą one do szlaków najłatwiejszych (wgW. H. Paryskiego: bez trudności, bardzo łatwy, łatwy).
Jak to zmierzyć?
Miernikiem trudności w polskich górach może być czas trwania wycieczki: wycieczki trwające do 4 godzin można uznać za łatwe, a trwające powyżej 8 godzin - za trudne. W Tatrach można przyjąć, że szlaki które przychodzi pokonywać także przy pomocy rąk (chwyty, podparcie się)zaliczymy do trudniejszych.
Do trudnych szlaków turystycznych na pewno zaliczyć należy te, które nie są znakowane (w praktyce często są oznakowane kamiennymi kopczykami), a prowadzą ku wybitniejszym szczytom tatrzańskim najłatwiejszymi drogami. Szlaki takie z natury rzeczy interesują bardzo doświadczonych turystów wysokogórskich, którzy pragną osiągać wyższe, turystycznie dostępne szczyty, np. w Tatrach Słowackich wierzchołek Gierlacha przez "Wielicką Próbę" czy Lodowy Szczyt przez "Konia", choć dostęp do nich jest ograniczony przepisami parków narodowych - TPN iTANAP.
Stromo czy łagodnie?
Na jakie trudności może napotkać turysta w naszych górach poruszając się ogólnie dostępnymi szlakami? Pierwszą z nich jest po prostu stromizna. Nachylenie stoku lub ścieżki bywa rozmaite, a czas trwania podejścia może wynieść nawet kilka godzin. Zresztą nie tylko podejścia, bo schodzenie po stromych zboczach bywa również męczące i wymaga wprawy. Osoby nieprzywykłe do pokonywania stromizn będą starały się wybrać drogę łagodniejszą, ale ta wcale nie musi być łatwiejsza. Bo stromizna, to nie jedyny czynnik utrudniający marsz.
Uwaga! asfalt...
Bardzo ważny jest rodzaj szlaku, a dokładniej - rodzaj nawierzchni. Szlaki dolinne prowadzą zwykle istniejącymi drogami gruntowymi. Niektóre z nich są utwardzane masami bitumicznymi, po drogach tych zaczynają jeździć autobusy, w wyższych partiach samochody dojeżdżają do przysiółków. Marsz szosą lub asfaltową drogą jest zdaniem ortopedów zabójczy dla nóg i - bądźmy szczerzy - monotonny, nieciekawy. Nic więc dziwnego, że PTTK stopniowo likwiduje odcinki znakowanych szlaków, które prowadza szosami; taki odcinek lepiej pokonać samochodem lub autobusem.
ufff...
Gruntowe drogi leśne z powodzeniem wykorzystywane są przez turystów pieszych. Drogi te, przeznaczone zwkle do wywozu drewna, prowadzą na ogół stokami (tzw. stokówki) niemalże po poziomicy, a więc mają niewielkie spadki, ale znaczną długość (nierzadko okrążają zlewnię potoku). Atrakcyjność leśnej drogi kończy się zwykle w chwili, gdy natrafi się na miejsce wyrębu lub na drogę, którą zwożono drewno (tzw. szlak zrywkowy): nawierzchnia jest rozryta, głębokie koleiny są wypełnione wodą, a obok widnieje rozjeżdżone błoto. Inne, bardziej strome odcinki dróg leśnych, którymi często prowadzą szlaki, wiodą w zagłębieniu zwanym wądrożem ("holweg").
Uwaga! Zły pies!
Szlaki biegną też drogami polnymi, między płotami grodzącymi pola i własności. Są to na ogół widokowe odcinki trasy, ale często mylne - nie ma gdzie namalować przy nich znaków turystycznych (najlepiej szukać ich na ścianie lasu ograniczającego pola lub na zabudowaniach; niekiedy można natrafić na znak wymalowany przy drodze, np. na kamieniu). Drogi polne kończą się niekiedy we wsi na podwórku gospodarstwa. Przechodząc między zabudowaniami trzeba uważać na psa gospodarzy. Bywa, że nie jest uwiązany lub jest na długim łańcuchu, a do łagodnych nie należy.
Większość szlaków prowadzi jednak ścieżkami leśnymi lub śródpolnymi. Niektóre z nich porasta wysoka, puszysta trawa i idzie się jak po dywanie. Jednak podczas deszczu w terenie takim trudno nie przemoczyć butów, które zbierają wodę z traw. Ścieżkami takimi posuwamy się "gęsiego", a na ścieżkach błotnistych i podczas deszczu trzeba uważać, szczególnie podczas schodzenia, aby się nie poślizgnąć.
...
Ścieżki w terenie wysokogórskim są na ogół suche, pokryte drobnymi kamieniami, które dają oparcie butom na wibramie. Gdy jednak przyjdzie maszerować po litej skale, trzeba się skoncentrować na wyborze stopni. Skała granitowa, typowa dla Tatr Wysokich, porośnięta na ogół zielonkawożółtym mchem, jest ostra i szorstka i dopiero po deszczu staje się bardziej śliska. Natomiast skała wapienna, typowa dla Tatr Zachodnich i Pienin, jest na ścieżkach na ogół wyślizgana butami poprzedników (skała przyjmuje często popielato-niebieski odcień) i bywa śliska niezależnie od pogody.
Drabina? Łańcuch?
Na niektórych szlakach tatrzańskich bardziej eksponowane przejścia umożliwiają turystom sztuczne ułatwienia (klamry, łańcuchy, drabinki). Dzięki nim tysiące ludzi bezpiecznie przemierza "Orlą Perć" i inne szlaki uchodzące za trudniejsze. Najistotniejszym kryterium oceny trudności szlaków tatrzańskich jest konieczność użycia rąk podczas wędrówki oraz ekspozycja. W każdym razie osobom cierpiącym na tzw. lęk przestrzeni wycieczek takimi szlakami należy zdecydowanie odradzić.
Do szlaków trudniejszych można zaliczyć także te, które prowadzą wąskimi, śródleśnymi ścieżkami, w dużej mierze zarośniętymi lub niemal śladem takich ścieżek. Biegną często kręto między krzewami, a znaków trzeba wypatrywać na nielicznych grubszych pniach. Trzeba uważać na sterczące korzenie drzew, śliskie po deszczu. Takich szlaków w Sudetach i Beskidach znajdziemy sporo. Do trudniejszych szlaków można też zaliczyć niektóre szlaki nieznakowane, mimo że mogą być opisane w przewodniku. Ścieżka taka na ogół nie jest wydeptana, nierzadko już zarasta (przewodniki pisane bywają kilka lat wcześniej...), niekiedy trzeba iść na przełaj, tracąc w leśnej gęstwinie sporo energii, a czasem i orientację.
Ale utrudnienia, a raczej uciążliwości, o których mowa powyżej musza towarzyszyć górskiemu turyście. Przecież nie po to idziemy w góry, aby poruszać się po asfaltowej drodze, lecz w miarę możności naturalnymi ścieżkami, wśród nie skażonej cywilizacja przyrody.
_______________________
*) - Wg J.W. Gajewski, 1988, Vademecum turysty górskiego, Wyd. PTTK "Kraj", Warszawa-Kraków.